Tłumaczenia w kontekście hasła "nie wszystko trwa wiecznie" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Historia pokazuje nam, że nie wszystko trwa wiecznie i wiele rzeczy funkcjonuje w trybie cyklicznym. Od dawna mówi o tym jak potoczą się losy naszej cywilizacji - destrukcja nabiera tempa.http://tagen.tv/dotacje/TAGEN/ - WSZYSTKIM WPŁACAJĄCYM DZIĘKUJEMY, TO Niestety nic nie trwa wiecznie, a beztroska sielanka pęka niczym bańka mydlana, w dzień w którym pojawia się on - tajemniczy mężczyzna, który staje się nowym właścicielem, a Cassiez jego własnością, cokolwiek to brzmi Winnym całej obecnej sytuacji okazuje się Taylor, który nieźle na rozrabiał i ma wielki dług do spacenia. Nic nie może przecież wiecznie trwać. Co zesłał los trzeba będzie stracić. Nic nie może przecież wiecznie trwać. Za miłoć też przyjdzie kiedyś nam zapłacić. I tylko cisza, i nasze ręce i myśl gorąca jak cierń. A jeśli tak naprawdę jest . Wtedy dziwisz się, że tak kocham cię przytomnie. Jak by zaraz świat miał się Każdy ma prawo definiować „dobry” związek tak, jak mu pasuje. Dlatego nie traktuj tego tekstu jak obiektywną wykładnię, a jedynie jako pretekst do głębszego zastanowienia się co „dobry” związek znaczy dla ciebie. Zacznijmy od przyjrzenia się na czym polega: Podstawowy kłopot z ideą, że dobry związek trwa wiecznie Vay Tiền Nhanh Ggads. Wszystkie modele drukarek posiadają jedną wspólną cechę – to stuprocentowa pewność, że w pewnym momencie ich właściciele ujrzą na monitorach komunikat na temat niskiego poziomu tuszu czy tonera. Całe szczęście jest ktoś, kto wie, co zrobić ze zużytymi pojemnikami. To nasz DrTusz! AKTUALIZACJA! Wszystkie aktualne informacje na temat utylizacji tuszów i tonerów są dostępne w naszym wpisie z 2 stycznia 2017 roku – Zutylizuj tusz lub toner w terminie. Tekst opisuje stan prawny na dzień „Nic nie trwa wiecznie, niebezpiecznie jest wierzyć w to, że coś trwa wiecznie” – tak nucił niegdyś Sydney Polak. Chociaż motywem przewodnim kultowego singla z Pezetem było otwieranie butelki wina, zacytowany wers można odnieść do wielu sytuacji – w tym przygód z drukarką. Nie owijajmy w bawełnę. Każdy toner i tusz kiedyś się skończą. Wyrzucenie zużytego kartridża do kosza na śmieci jest zdecydowanie jednym z najgorszych i najbardziej kosztownych rozwiązań. Postępując w ten sposób wyrządzamy nieocenioną krzywdę dla środowiska. Co również istotne – za nieodpowiedzialne zachowanie firmom pozbywającym się tego rodzaju odpadów grozi wysoka kara. Chcecie wiedzieć ile? Kwota grzywny może sięgnąć nawet 10 000 złotych! DrTusz ma jednak w rękawie kilka rozwiązań, które sprawią, że drukarka będzie syta i owca cała. 🙂 Tu Frank. Wpadłem po toner. Pośród tomów aktów prawnych, wypełnionych niezrozumiałym prawniczym żargonem, wielu użytkownikom drukarek umyka niezwykle ważny zapis. Każdy przedsiębiorca korzystający z drukarki ma obowiązek przekazać do utylizacji puste pojemniki po tuszu oraz zużyte tonery. Potwierdzeniem zdania fantów do instytucji, która się nimi właściwie zajmie, jest Karta Przekazania Odpadów. Ponadto wszystkie firmy zużywające więcej niż 100 kg tuszów lub tonerów zgodnie z ustawą z dnia 27 kwietnia 2001 r. o odpadach (Dz. U. 2010 Nr 185, poz. 1243.) muszą raz w roku, najpóźniej do 15 marca, dostarczyć do lokalnego Urzędu Marszałkowskiego zbiorcze zestawienie danych o odpadach za poprzedni rok. Tam właśnie powinna znaleźć się informacje o wykorzystanych tonerach i pojemnikach po tuszu. Jak zadbać o środowisko i udowodnić, że nasze przedsiębiorstwo nie jest na bakier z przepisami? Wystarczy zaopatrywać się u Doktora! Gdy pewnego dnia do Twych drzwi zapuka mężczyzna bliźniaczo podobny do Franka Martina, nie musisz obawiać się kłopotów. To tylko nasz nowy kurier z przesyłką. Pamiętaj, aby przy okazji przekazać mu nienadające się do regeneracji zamienniki. Trafią one do utylizacji, a DrTusz potwierdzi ten fakt, wystawiając Kartę Przekazania Odpadów. Drukuj eko! Ziomisz się z doktorkiem? Twoja drukarka nie chce współpracować z nikim innym? Wpadasz czasem zamienić z nim dwa słowa w kwaterze głównej? Na większość pytań odpowiedziałeś „tak”? Doskonale! Jeśli planujesz zajrzeć do naszego centrum dowodzenia, zabierz przy okazji puste pojemniki po tuszach i tonerach, nienadające się do regeneracji. Wspólnie zadbamy już o to, aby trafiły one do instytucji, która je właściwie zutylizuje. Widzicie jak niewiele trzeba do bycia eko? #Rudy zawsze chętnie w tym pomaga! Zarób na pustych oryginalnych pojemnikach. DrTusz nie tylko oferuje szeroki asortyment pozycji, ale też chętnie skupuje wybrane oryginalne tusze i tonery. Lista najbardziej pożądanych egzemplarzy oraz ich ceny znajdują się na naszej stronie → Cennik skupu. W przypadku chęci przesłania większej ilości pojemników, warto wcześniej skontaktować się mailowo pod adresem: skup@ lub dzwoniąc pod numer: 85 747 97 84. Doktorek jest wówczas skłonny do negocjacji. Zawsze wystawia też wymaganą przez Ministerstwo Ochrony Środowiska Kartę Przekazania Odpadów. Warto trzymać z #Rudym. Kochają go zarówno drukarki, jak i ich użytkownicy! English translationEnglish/Polish A A Nothing can last forever A familiar address, the same stairs And a sudden fear at the door But maybe that's all a dreamCommon flowers on the window sill Ordinary dust in the corners, too But if this has already perishedFear, hollow fear, hidden somewhere at the bottom Then you wonder that I love so frantically Just as if the world was supposed to end soon When you ask me: why do I jump as if into the fire Right into your arms, I think by myselfAfter all, nothing can last forever One is supposed to lose what fate sent After all, nothing can last forever One day we'll even have to pay for our loveAnd only silence, and our hands, and a thought prickling like a thorn But if it really is like thisThen you wonder that I love so frantically Just as if the world was supposed to end soon When you ask me, why do I jump as if into the fire Right into your arms, I think by myselfAfter all, nothing can last forever One is supposed to lose what fate sent After all, nothing can last forever We'll even have to pay for our loveAfter all, nothing can last forever One is supposed to lose what fate sent After all, nothing can last forever One day we'll even have to pay for our love Nic nie może wiecznie trwać AdReleaseEdit ReleaseAll Versions of this ReleaseRecently EditedMarketplace3 For Sale from $ VinylSell VinylAdAdStatisticsHave:28Want:2Avg Rating:5 / 5Ratings:1Last Sold:NeverLowest:--Median:--Highest:--Videos (1)EditListsContributorspelzak, emargauxReportAdLabel:Agencja Artystyczna MTJ – LP99838Series:The BestFormat:Vinyl, LP, CompilationCountry:PolandReleased:May 21, 2021Genre:PopStyle:TracklistA1Nic Nie Może Wiecznie TrwaćLyrics By [Sł.] – Andrzej MogielnickiMusic By [Muz.] – Romuald Lipko3:57A2Moje Jedyne MarzenieLyrics By [Sł.] – Bogdan OlewiczMusic By [Muz.] – Jarosław Kukulski3:39A3Pozwolił Nam LosLyrics By [Sł.] – Jerzy DąbrowskiMusic By [Muz.] – Jarosław Kukulski3:06A4Radość Najpiękniejszych LatLyrics By [Sł.] – Jan Kondratowicz*, Wojciech JagielskiMusic By [Muz.] – Jarosław Kukulski4:00A5Tylko Mnie Poproś Do TańcaLyrics By [Sł.] – Bogdan OlewiczMusic By [Muz.] – Wanda Żukowska4:59B1Wielka Dama Tańczy SamaLyrics By [Sł.] – Maria BronarskaMusic By [Muz.] – Jarosław Kukulski3:35B2Gdzie Są Dzisiaj Tamci LudzieLyrics By [Sł.] – Bogdan OlewiczMusic By [Muz.] – Jarosław Kukulski3:20B3Zawsze Gdzieś Czeka KtośLyrics By [Sł.] – Roman SadowskiMusic By [Muz.] – Jarosław Kukulski3:00B4Dyskotekowy BalLyrics By [Sł.] – Marta BellanMusic By [Muz.] – Jarosław Kukulski4:19B5Kto Umie TęsknićLyrics By [Sł.] – Włodzimierz PatuszyńskiMusic By [Muz.] – Jarosław Kukulski3:01B6SpocząćLyrics By [Sł.] – Bogdan OlewiczMusic By [Muz.] – Zbigniew Hołdys3:51AdCompanies, Copyright ℗ – Agencja Artystyczna MTJCopyright © – Agencja Artystyczna MTJPublished By – Agencja Artystyczna MTJDistributed By – Agencja Artystyczna MTJCreditsPhotography By [Zdjęcie] – Marek Karewicz*Notes℗ + © 2021 MTJMade in and Other IdentifiersBarcode: 5 906409 998380Rights Society: ZAiKS/BIEMOther Versions (1)View AllTitle (Format)LabelCat#CountryYearNew SubmissionNic nie może wiecznie trwać (CD, Compilation)Agencja Artystyczna MTJCDMTJ11814Poland2017RecommendationsRysunek Na SzkleKrzysztof KrawczykZacznij od Bacha Zbigniew WodeckiJestem Panem Świata...Bank (2)1974 - 1984Budka SufleraReviews Ciemność. Zbawienie lub przestroga. Schronienie lub światło. Tysiące pojedynczych kropek, mieniących się w ciepłych odcieniach złotego, wymienne z nowoczesnymi, białymi i niebieskimi. Urok i czar, kontra nowoczesność i praktyczność. Kropeczki zbliżały się, robiły co raz wyższe i większe, wręcz rażące w oczy, po czym przemijały, rozmazane we własnym odbiciu na szybie. Były wszędzie. Były od zawsze. Nikt o nich nie pamięta, lecz wszyscy o nich wiedzą, gdzieś w tyle światła zostałaby ciemność, w której tworzą się najgorsze kreatury, oraz najlepsze pomysły. Często w ostatniej chwili. Często, by zabić kreaturę. Cisza przewijająca się między budynkami, która współgrała z szumem wiatru pojedynczych, przemijających samochodów. Gdzieniegdzie było słychać głośną muzykę z klubów, szmery plotkarzy w starych uliczkach, grupki nastolatków, wałęsających się bez celu, całą masę innych skupisk, które swoje miejsce miały tylko i wyłącznie po zachodzie słońca. Bielsko-Biała miała taki urok, że podążając z którejkolwiek jakiej strony, zawsze albo jechało się pod górkę, albo z górki. Zupełnie jak w życiu, co stawiało miasto w jego najlepszym, skąpanym w bursztynowo-złotym blasku zabytkowych latarni, który okalał wszystkie ulice, nadając im nieodparte wrażenie bycia rzeczywistym krwiobiegiem jednego, wielkiego kontrolowanego Zdecydowanie najbardziej specyficzna część nocy. Powietrze po zmroku oczyszcza się ze spalin samochodów, kiedy większość z nich spoczywa pod domami swoich właścicieli. Staje się zimniejsze jakby lżejsze. Można stanąć na środku ulicy i delektować się jego smakiem, wpuszczając i wypuszczając kolejne hausty niewidzialnej siły. Większość ludzi, poświęcających uwagę zwykłej chwili spokoju i zastoju o tym wiedziała. Nawet natura miasta po zmroku, wydawała się nieco dziwna, wręcz abstrakcyjna. Lecz właśnie dlatego, jest ona tak dodając, Nikodem rozpiął guzik swojej koszuli, chcąc się nieco bardziej rozluźnić. Toyota pracowała cicho na jałowych obrotach, stojąc w kolejce do zielonego światła za Hondą i Polonezm, w których kolejno siedzieli Radosław i był prosty, zgarnąć swoje dziewczyny i spotkać się w ustalonym miejscu. 90's Party, na jaką się wybierali, stanowiła lepszą część obecnego tygodnia. Nikodem, spoglądając na zegarek, zachodził tylko w głowę, czy przyjezdni kibice Ruchu Chorzów nie będą zbyt rozwścieczeni, po przegranym meczu z Podbeskidziem. Cisza przed burzą była o tyle niepokojąca, że wszystko mogło się przenieść na później zapaliło się kolejno żółte i zielone światło. Samochody rozdzieliły się, jadąc po osoby jeszcze raz poprawił felerny guzik. Był ubrany jak typowy, zachodni nastolatek z lat dziewięćdziesiątych, chodząc w sportowej bejzbolówce i koszuli, która, jak na dzisiejsze standardy, średnio pasowała do całości. Przełknął ślinę i zadzwonił do drzwi, po czym odstąpił krok, żeby przypadkiem nie zostać uderzonym przez kant potężnych, metalowych ramek. Kilka sekund później rozległ się trzask przekręcanego zamka i cichy szelest kluczy, które powoli puściły wszystkie zabezpieczenia. Drzwi uchyliły się, najpierw oślepiając Nikodema jaskrawym światłem ze środka, następnie kompletnie go onieśmielając, kiedy zdołał zauważyć znajomą figurę. Te same, szalone włosy, delikatna twarz, piękne nogi i wcale nie wyeksponowany, ale widoczny biust. Miała ubrane jasne jeansy na szelkach, które pokrywały się z białą, o wiele za dużą koszulką, która była w nie włożona. Diana wiedziała, co robi, ubierając się w ten, nieco już zardzewiały 1999?-Blisko. Dziewięćdziesiąty ósmy. - Zaśmiała się, wpadając w jego ramiona i smyrając czubkiem swojego noska jego szyję. - Nie mogę się doczekać!-Uwierz mi, że Kacper i twoja kuzynka tak chyba się go nie boi...Nikodem odchylił głowę do tyłu, odlatując myślami w niedaleką przyszłość. - Jeżeli dzisiaj się pocałują, to będę chodzić w twoich spodniach przez następny nie mogła ukryć nikczemnego uśmiechu na swojej twarzy, zgodnie kiwając godziny później, około północy, wszystkie samochody zebrały się na parkingu pod klubem. Kacper przyjechał z Aleksandrą, która nie miała innego wyjścia, niż jechać sama. Diana musiała być z Nikodemem, kiedy Radosław miał swoją Alicję. Pierwsza para czuła się najbardziej niezręcznie. W końcu... mieli się dopiero poznać. Druga para miała już pewien etap za sobą. Trzecią parę dopiero czekał ich się przywitali, wymienili się uściskami i imionami, utrwalając sobie najpotrzebniejsze między Kacprem i Aleksandrą nieco zanikło, lecz nadal było widoczne. On, ponieważ był idiotą, ubrał się jak samozwańczy producent muzyki Trance, swoją pomarańczową wiatrówką zwracając uwagę wszystkich dookoła. Kompletnie nie pasowało to do Aleksandry, której ubiór bardziej pasował do gwiazdy pop-rocka, przeżywającego rozkwit na początku lat różne różne musieli dzielić jeden i ze sobą współpracować, żeby miał wypełniał gęsty zapach unoszącej się w powietrzu wanilii, który prawdopodobnie wędrował wraz ze sztucznym dymem, co jakiś czas wypuszczanym w rytm muzyki, która właśnie brzmiała w rytmach Something Good, od Utah Saints. Laserowe światła, przecinające i przebijające się przez kłęby pary z fajek wodnych, zmieniające oblicze świata w niebieskich, białych i zielonych barwach, powoli przechodząc, w co raz cieplejsze kolory, jakby faktycznie miały zaraz zamienić się w portal między wymiarami. Podłoga pod ich stopami płynnie przechodziła między barwami wraz z laserami, które stawały się intensywniejsze w rytm muzyki. Dla Nikodema to było jak kontakt z nowym kontynentem, a wszyscy ludzie dookoła byli tubylcami, którzy albo mogli Cię ugościć, albo zrobić z Ciebie tego też powodu, Aleksandra postanowiła nie czekać dłużej na zbawienie, jakim miał być Kacper, który miał porwać ją w świat, jakiego nie znała. Odstąpiła od niego niepewnie, kiedy nie patrzył w jej kierunku, nieco rozkojarzony, i wkroczyła na parkiet, niknąc w tłumie ludzi. W tym świetle wyglądali jak kukły, pociągane przez niewidoczne siły, pragnące szaleństwa. Kacper, kiedy nie spotkał Aleksandry u swojego boku, zdał sobie sprawę, że ten wieczór, bądź noc, będzie raczej gorzka w smaku. Splunął w myślach na ten daremny moment żalu i podszedł do balustrady, przy której barman, bardzo pewien siebie operował butelkami z alkoholami o różnych procentach, kolorach i poziomie słynnego "sponiewierania". Kacper przysiadł na designerskim krześle i podniósł dwa palce do góry, kiwając głową w grymasie niespełnienia. Spodziewał się, że barman odwróci się w jego kierunku, lecz nie przestawał zabawiać maturzystek. Podeszła do niego pierwsza lepsza barmanka, która akurat miała wolne czy Ty na pewno jesteś pełnoletni? - Zapytała, pijąc do jego wzrostu i okrągłej nie był to bym teraz pił pod przystankiem! - Krzyknął, pokonując głośną najwyraźniej wzięła pod uwagę szybką i pewną odpowiedź, co wyraźnie wskazywało na to, że nie i jak na swój wiek, głos miał całkiem co będzie?-Biały Rosjanin!Barmanka kiwnęła, odwracając się w kierunku butelek, stojących na podświetlonej w niebieskim kolorze - Przeklął się w myślach. - Miałem prowadzić, ale chuj, wrócimy na nogach... i tak będą zbyt pijani, żeby znaleźć on jest? - Nikodem wędrował między ludźmi, poszukując swojego niskiego przyjaciela, wraz ze swoją... być może, towarzyszką. Przedarł się przez środek parkietu, odnajdując... jest kurdupel?!Aleksandra zatrzymała się na moment, rozpoznając kierowca rajdowy. - Przywitała jest twój partner?! - ma go!-To, gdzie jest?! - Zapytał znów, bardziej poirytowanym wiem... nie był go szlag... - Zaklął pod nosem. Przeszedł obok niej i kontynuował poszukiwania, trzymając w dłoni jego portfel. - Jeszcze by to zgubił, debil...Jakby na znak, wszedł na podświetlony w różowym kolorze chodnik, prowadzący do baru. Centralnie przed jego oczyma zauważył znajomą postać, odbierającą niską i szeroką Ty w mordę kopany! - Nikodem wyskoczył w biegu w jego kierunku, machając Czekaj!Ale Kacper nie głęboki łyk białej substancji, którą uwielbiał Big Lebowski, aka Koleś, grany przez Jeffa Bridgesa w starym filmie. Odłożył szklankę z hukiem, zamawiając kolejnego drinka, tym razem coś się w nim się, otworzył szeroko oczy i odchylił głowę, jakby kontrolę nad jego ciałem przejął jego prawicy Nikodem uderzył w barek, nie mogąc wyhamować na swoich śliskich podeszwach. - Co Ty robisz?! - Potrząsnął nim, machając jego portfelem przed odzywał odwrócił powoli głowę w kierunku barmanki, która właśnie podawała takiej samej wielkości szklankę, wypełnioną piwem, oraz kieliszek mocnej wypił? - Zapytał niepokojącym - Wypowiedział na pół-wdechu, głowa Kacpra odwróciła się do niego, po czym skierowała się na szklankę. Niczym robot, włożył kieliszek do szklanki z piwem, przykrył ją kawałkiem tekturki i wstrząsnął, uderzając szkłem o blat. Nachylił się i głębokim haustem wchłonął całą zawartość do - Chrząknął z przyjemności. Znów spojrzał na Nikodema, którego wyraz twarzy był jak popiersie greckich filozofów, ubolewających nad sensem istnienia. Puścił jego rękaw, wiedząc, że nie ma odwrotu. - Let's dance! - Kacper zeskoczył z kto zapłaci?!-Kumpel! - spuścił głowę, siadając na jego miejscu. - To ja poproszę...-A czy Ty jesteś... pełnoletni?Skrzywił głowę z miał już wskoczyć w tłum, kiedy przed jego oczyma stanęła bardzo znajoma postać. Wyglądała tak samo pięknie, jak ostatnim razem, kiedy go wtedy, kiedy widział ją na tylnej kanapie - - mi...Kacper rozdziawił usta, nieco Cię nie doceniałam... jest mi tak głupi... - Nie skończyła, załamując swój głos. - Tamten koleś... to był pozer, ten prawdziwy... myliłam się co do Ciebie, naprawdę!Kacper zbliżył się do niej, wziął jej zimne policzki w swoje rozgrzane od alkoholu dłonie, które przestały drżeć już kilka procentów temu. Nachylił się nad nią, stykając się swoimi gone, się odsunął tanecznym krokiem, uśmiechając się jakby niezrównoważenie. - Nie mam czasu ligę podwórkową! - Krzyknął, wskakując w wir kobietę, z którą wstydził się rozmawiać. Ta była nieco zaskoczona jego obecnością wśród innych. Zbliżył się w taki sam sposób, jak zrobił to z Klaudią, tylko nieco bardziej... szczerze. - Mogłaby Pani ze mną zatańczyć?Aleksandra zakłopotała się, w końcu odpowiadając gromkim śmiechem. - pociągnęła Nikodema za rękę, który prawie wylał szklankę Pepsi od jej ruchu, wciągając go w wir tubylców, którzy nadawali rytmu całej tej imprezie. Hałas, ciepło, wibracje i wszechobecny szmer stanowiły element tej dziwnej układanki, jaką była zabawa w klubie. Nawet nie spostrzegł, kiedy jego ciało powoli i niekontrolowanie zaczęło się ruszać pod wpływem ruchów Diany, która z każdą sekundą stawała się coraz bardziej rozluźniona. Taniec był esencją wolności? Najwyraźniej dla niej był wszystkim, co teraz się ich to uczucie niepewności, połączonej jednocześnie z ukrytymi żądzami i pragnieniami. Lasery odbijały się od ich oczu, skąpanych we wzajemnym wzroku, pełnym adoracji. Migające co chwilę światło zmieniało świat w pokaz slajdów, utworzony ze zdjęć, które co sekundę wykonywał jakiś obecny w tłumie fotograf, uwieczniając chwile, których nie da się opisać słowami. Wokół nich zaczęła się wytwarzać aura, oddzielająca ich od reszty bawiących się ludzi. Nagle znaleźli się w strefie, do której nie wolno było wkraczać. To było ich wspólne miejsce, ich własna wyspa, która mogła się ulotnić w ułamkach nie ulotniła zbliżyły się do siebie, czując wzajemnie drgania na same się zamknęły, otwierając drogę dla zmysłów, które właśnie wariowały i waliły do wrót namiętności, chcąc się wydostać na między nimi zaiskrzyło... coś naprawdę ich bijące z ich ciał było praktycznie namacalne, widoczne gołym okiem dla postronnych przebijające się przez wąską szczelinę między ich ustami straciły swoje ujście, kiedy zwilżone wargi w końcu się ze sobą ciężar życia, wszystkie złe doświadczenia, toksyczność, depresja, rdzewiejące poczucie własnej wartości... wszystko znalazło swoje ujście. Zapanowała błoga cisza, wypełniająca niespokojne głowy, nadstawiane praktycznie non-stop, w tych dziwnych z przeszłości, wszyscy przyjaciele, wszyscy wrogowie, wszystkie wypady w góry, wyścigi, wydarzenia... wszystko było już i się Diana we wszechświecie eksplodowała gwiazda. Setki, tysiące nie mogło tej energii i Radosław byli na piętrze, delektując się chłodnym powietrzem, kręcąc się wokół siebie na tarasie widokowym. Byli jak każda inna para, która postanowiła się świetnie całkiem nieźle im to ze sobą, bliżej niż kiedykolwiek. W pewnych chwilach Radek nawet się zastanawiał, kiedy do tego wszystkiego doszło. Kiedy przeminął lipiec? Kiedy skończyła się szkoła? Jak to wszystko się stało? Tak samo nie zauważył, kiedy minęła północ, a na zegarze wybiła druga w nocy. Kilka razy było blisko, kilka razy dzieliły ich milimetry. Tyle okazji do pocałowania się, a jeszcze nie udało im się tego ich blokowało?Ona zniknęła na chwilę, zostawiając go wśród innych osób, nadal świetnie się bawiących. Miał chwilę na refleksję, czy w końcu powinien się że to jedyne lecz ona nie wracała. Minęło pięć minut od jej wycieczki do nic. - Powiedział do siebie. - Te damskie toalety... zawsze znaleźli go Nikodem i Diana, w towarzystwie Aleksandry i podpitego Kacpra, któremu niewiele brakowało do Jacka Sparrowa, pomimo tylko dwóch szklanek jest Alicja? - Nikodem zaskoczył się jej brakiem. - Czy was wszystkich trzeba dzisiaj swatać?-Schowała się w toalecie. - się twojej gębki. - Wypalił Ty się czasem nie wystraszył, jak mnie zobaczysz bez makijażu. - Aleksandra wyraźnie się przekonywała do na pozór nieśmiałego Diana oparła głowę na ramieniu Nikodema, wtulając się dłońmi w jego - Radosław nie musiał się nawet domyślać. - Kiedy ślub?-Będziesz księdzem, który mi go udzieli?-Spierdalaj. - Zaśmiał cholera... - Aleksandra przeklęła, odczytując wiadomość w swoim Samsungu. - Muszę - Zdziwiła się Diana, podchodząc do znowu odwala... myśli, że coś mi się stanie, jak mnie nie będzie chwilę odprowadzę nie pójdziecie same? - Nikodem spokój... mieszkam niedaleko, to kilka minut. - Odparła Aleksandra. - Lepiej popilnujcie, żeby ten tu... król parkietu się nie Pani mi ubliża? - Odparł skąd. Tylko zapamiętaj ten numer, który Ci dałam, osiem siedem dziewięć... - Zachwiał się jakby ja zaraz będę. - Diana odwróciła się do Nikodema, dając mu buziaka. - Ty zareagował na to cichym śmiechem, chowając usta w wyszły, zostawiając trójkę samotnych na Alicja nadal nie już dwadzieścia minut, kiedy wszyscy zaczęli się niepokoić. Stali tym razem przed wejściem, wyglądając za Dianą, która zaginęła w akcji. Tym bardziej Radosław zaczynał się niepokoić co do Alicji, której wizyta w toalecie niebezpiecznie się idź, zobacz, czy jej rzeczy są w szatni? - Zaproponował sumie... lepszy pomysł niż sprawdzanie toalety. - Odparł, wracając do spojrzał kątem oka na swojego poległego kombatanta, drzemiącego na kamiennej, stylistycznej ławce. Mruczał pod nosem Blue Monday, które niedawno było grane przez DJa. Przez niego Nikodem też zaczął nucić tę samą piosenkę, nawet ruszając się w jej does it feel... to treat me like you do... - Śpiewał po cichu, oczekując nadejścia swojej – jej nie tle rozległ się dziwny głowę w jego jakby się nasilał. Nie wiedział, czy to z ulicy, czy to z budynku, pełnego klubu wypadł Radosław, przeklinający cały świat. - Kurwa mać!-C-Co... co jest?-Nie wiedziałem, że mi się tryb samolotowy uderzył się w twarz, próbując się otrzeźwić. - Jaki Ty jesteś przyje... I co?Radek odwrócił telefon w jego ale muszę natychmiast wyskoczyć. Odezwę się rano, obiecuję... to bardzo poważne. - w dupie. - Radosław znów zaczął przeklinać, szarpiąc się za włosy. - Dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej?!-Czego nie zrobiłeś?-Nie pocałowałem!-Nie pocałowałeś?-Nie - To jedyne, co wydobyło się z ust rzucił się w jego kierunku i szarpnął za kołnierz, ciągnąc go do siebie. - Uważasz, że to śmieszne? Zmagać się z takimi dylematami?!-Nie... ale mnie dus... przepraszam. - Puścił co... odjechała w powozie, który zamienił się w dynię? - Kacper wyskoczył z kolejnym tekstem w najmniej odpowiednim Nikodema za wibrował w kieszeni. Przestał masować gardło i go wyjął, jeszcze dysząc przez chwilę. - Diana. - Odebrał. - Ha... halo?-Na Komorowickiej... pomóż... pomocy! - Połączenie się Halo?!Hałas w tle nasilił się jeszcze bardziej. Wszyscy odwrócili głowy w jego Boże... - Realizacja dopadła Nikodema ze zdwojoną - Radosław zwrócił się do przerażonego szła w dół ulicy, unikając źródła dobiegających ją dźwięków, które z minuty na minutę były dosłownie z każdej strony. Otoczona, jak zwierzę podczas napaści. Wykonała już jeden telefon do ojca... lecz czy reakcja byłaby wystarczająco szybka? Nikodem był zdecydowanie czy wiedział co zrobić? On i Radosław, przeciwko rozwścieczonym kibolom? Dwaj uczniowie szkoły średniej, którzy dopiero weszli w dorosłość?Potrzebowała kogoś. Potrzebowała ma takiej możliwości, żeby to wypaliło! - Radosław próbował zatrzymać Nikodema, który wybierał się na samobójczą I to spora możliwość, że się jak oni Cię otoczą, to ani Ty, ani twoja japońska szufelka do węgla nic nie się z 944, Cougarem i R34. Myślisz, że jakiś sebek, wyklęty przeklęty, mi będzie straszny?Radosław schował głowę w dłoniach i mocno nią potrząsnął, wrzeszcząc na całe gardło. - Nie powiedziałem Ci o czymś... GT86 Cię stanął w połowie zapinania pasów, odwracając do niego głowę. - Hachiroku?-Tak... gość był całkiem rozwścieczony, kiedy mi o tym czym?-Autostrada. – Naprowadził zrozumiał, lecz nie wezwijmy - Uśmiechnął się, zanim zamknął drzwi. - Czy ja Cię kiedyś zawiodłem?-Robisz to regular...-Spotkamy się pod halą na Diany za wibrował, kiedy po drugiej stronie chciała porozmawiać całkiem znajoma osoba. - Nik? - Zapytała przerażonym głosem. - Gdzie jesteś?-Gdzie Ty jesteś?-Jestem blisko tego ogromnego skrzyżowania z sygnalizacją... obok McDonalda. - Obejrzała się, widząc w oddali płonące czerwonym blaskiem nienawiści race, dzielnie dzierżawione przez bohaterskich "kibiców". -O matko... oni już tu ten, naprzeciwko rozbiegł się tłum, który nacierał zdecydowanie bardziej pewnie i szybciej, niż poprzedni. Wszystkie race, jakie nieśli ze sobą, wydawały się żywsze i niebezpieczniejsze od poprzednich jak znak ostrzegawczy przed śmiertelnym zagrożeniem, z trupią czaszką i kośćmi w kształcie litery X. Światła na skrzyżowaniu zmieniały się zdecydowanie za szybko, prawie przypominając te z dyskoteki. Co się działo ze światem? Czy one grały w rytm nawoływań kiboli? Ziemia drżała, wraz z krokami, których intensywność przyprawiała o dreszcze na plecach. Z lewej i prawej spotkało ją to samo zaskoczenie. Zaskoczenie? Zaśmiała chwilę miała się spotkać ze Świętym przyśpieszał coraz bardziej, wytrącając ją z pozornej pewności siebie. Uliczki były pozamykane, a jeżeli już, to ślepe. Utknąć w ślepym zaułku z niezrównoważonymi od amfetaminy ludźmi? W zasadzie już i tak nie zdążyła przejść na drugą stronę, a tłumy powoli zbliżały się do siebie niczym dwa psy, które kumulowały siły przed atakiem ostatecznym. Były jak naprężone mięśnie u właśnie takiego, dzikiego kundla. Było w nich tyle energii, że mogły pęknąć jak balon, pełen minęła chwila, a zaczęli do siebie Diany stanęło w ja narobiłam... jestem idiotką!Osaczona w kręgu w kształcie litery O, była już tylko kilka kroków od niepewnego, aczkolwiek bolesnego finału tego zwolniły przed nią, nie będąc do końca pewnymi, czy ją taranować, czy - Rzucił ktoś w tym samym tle dobiegł biblijny dźwięk muzyki klubowej, która wypełniała się bardzo za tłum rozrzedził się i zrobił wąski korytarz, kiedy ludzie zaczęli odskakiwać na głośników na cały regulator Van Halen grał Jump!, kiedy Nikodem, trąbiąc i oślepiając światłami awaryjnymi, wbił się na sam środek skrzyżowania, swoją małą Toyotą. Szybki skręt w lewo na zaciągniętym hamulcu ręcznym sprawił, że MR-2 obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Redukcja do jedynki i kopnięcie w już ruszyli w ich kierunku, kiedy Toyota zaczęła kręcić finezyjne bączki wokół Diany, stojącej na samym środku nawoływali do ataku, lecz żaden z nich nie miał tyle odwagi, żeby zbliżyć się do pędzącego w miejscu samochodu. Niektórzy rzucali kamieniami i racami, lecz niewiele to zatrzymanie na ręcznym tuż przy jej boku i otwarcie drzwi pasażera. Wszystko za jednym zamachem. Finezja i - wskoczyła do samochodu, nim ktokolwiek zdążył do nich podejść. Nikodem wystrzelił w kierunku pierwszego lepszego tłumu, rozdzielając ich w ten sam, zabawny sposób. Toyota pognała jak poparzona, uciekając z miejsca mi wali. - Oddychała szybko, łapiąc zimne powietrze przez otwarte okno. - Było blisko... za Ci nie jest?-Jeszcze dotknął jej czoła i nieuchronnie zjechał dłonią na policzek, jakby był jej jedynym opiekunem. Niezwykle ciepły ruch. Diana wzięła jego dłoń w swoje objęcia i przycisnęła mocniej do policzka, nie mogąc się nacieszyć jego na niego, nie mogąc się obok niej, obserwując drogę przed nimi, na tyle świateł śpiącego miasta, które przemijało równie szybko, jak podnosiła się wskazówka prędkościomierza. Po prostu on, zwykły i niezwykły się gdzieś. - miał już coś powiedzieć, lecz postanowił się nie odzywać, jedynie przytakując. Zjechał z drogi i zaparkował równolegle, na bardziej opustoszałej ulicy, przy pojedynczych domach bliźniakach. Zaciągnął ręczny i dał odpocząć silnikowi, który teraz już tylko cichutko schowały się w karoserii, a on wtopił się w fotel, odpinając pas odwróciła głowę do niego, chcąc coś mu tylko otworzyła usta w chciał pomóc wyciągnąć z niej słowa, lecz jakoś nie - - Zakłopotał porozmawiać. - Odpięła pas bezpieczeństwa, wchodząc na jego wchodząc na to, co zrobiłeś, było...-Nie mów mi, że to twoja - Położyła dłoń na jego karku, zbliżając się do niego. - Nikt normalny by tego nie na to... że bycie wariatem nie... jesteś po prostu...-Jaki? - Byli już za nie dokończyli, oddając się ciekawszym przeciągnął się na tylnych siedzeniach Hondy i położył, opierając swoją głowę o nie całkiem wygodny kawałek plastiku przy oknie. Miał coś jeszcze powiedzieć, ale sen odebrał mu władzę w ustach. Radosław spojrzał na niego w lusterku wstecznym i nie skomentował. Alicja nie odbierała telefonu, ani też nie odpisywała. Coś się stało? Nagły wypadek? Ktoś jej szukał? Rodzice? Ktokolwiek? Pytań wiele, odpowiedzi na najlepsze, przygotuj się na rana nic nie jadł, więc postanowił się zatrzymać na jednej z bocznych ulic. Niedaleko była kawiarnia, otwarta całą dobę. Ot, najprostsza kawa, kilka herbat i kanapki z automatu. W dzień ten skład wyglądał nieco lepiej, kiedy przywożona była dostawa pieczywa z piekarni. Oferowali też bardziej gustowne mieszanki kaw, wymagające już baristów, którzy w nocy woleli spać. W tym momencie jednak przypominała każdy mały sklepik na lotnisku. Radosław potrząsnął portfelem, na szybko licząc, ile zostało mu drobnych, i wysiadł z samochodu. Nie zamykał go, bo kto by chciał włamać się do samochodu z pijanym nastolatkiem na tylnej kanapie? Zresztą, kawiarnia była w zasięgu jego wzroku, mniej niż pięćdziesiąt metrów. Westchnął głęboko i zaczął środku zastał minimalistyczny wystrój. Czarne ściany z białymi i srebrnymi akcentami. Tablica nad ladą, na której kredą były wypisane kawy dnia, stoliki imitujące jakiś drogi materiał i głośniki, z których leciała spokojna muzyka. Reszta kawiarni była odgrodzona i przygaszona, bez oświetlenia ze staromodnych lamp. Oszczędności spowodowane faktem, że pięć czteroosobowych stolików wystarczy na jedną noc. Radosław zamówił dwie czarne kawy na wynos i wziął trzy wielkie kanapki meksykańskie, w zabawnych, trójkątnych opakowaniach. Drobnych starczyło mu idealnie, na co zareagował z ulgą, gdyż nie znosił ich nosić. Podziękował i wyszedł. Teraz wszystko zależało od tego, czy Kacper będzie dość przytomny. Jeżeli tak, to dostanie ciepłą kawę i kanapkę. Jeżeli nie, wszystko skonsumuje Radosław, któremu ta opcja całkiem odpowiadała. Pociągnął za klamkę Hondy i położył wszystko na siedzeniu pasażera, momentalnie czując odór piwa, unoszący się od Kacpra. Sprawdził jeszcze raz telefon, czy czegoś nie ponownie i rozejrzał się po okolicy, cichej jak nigdy. Nawet kibole nie byli tak odczuwalni, jak chwil później w oddali przesunął się basowy dźwięk wysoko kręconego silnika, który bardzo często hamował i przyśpieszał, sądząc po krótkich przełożeniach. Pokonywał uliczki i wymijał kolejne minutę później, skrzyżowanie dalej zauważył źródło tych - Pomyślał na braku lepszych rzeczy, wsiadł do samochodu i pojechał za minuty później zobaczył długie, rozciągające się na całą szerokość samochodu światła tylne. Definitywnie UFO, z zabawnymi klamkami i słynnym na cały świat silnikiem. Jechać za nim? Dlaczego nie? Dopóki nie dostanie wiadomości zwrotnej, nie da sobie spokoju. Miał dużo zaparkowało w jednej z bardziej luksusowych części miasta, pełnej starych i zadbanych kamienic, w których mieszkania były piekielnie drogie. Przy szerokiej na dwa pasy ulicy stało kilka restauracji, otwartych do późna. Ot, uroki życia w mieście. Jego kierowca pewnie był umówiony na randkę bądź wybierał się na życia w stanął w kopercie, nie wjeżdżając na parking między uliczkami. Przysiadł z boku jak detektyw. Wystarczająco blisko, żeby obserwować, i dość daleko, żeby nie zostać spostrzeżonym. Zgasił silnik i dziesięć minut, a UFO nie szybka randka, nic takiego. Poważniejsze mi szkodzi? - Myślał na ponownie zostawiając samochód otwarty. Rozprostował nogi i rozciągnął się, nie zwracając uwagi na swoją, wręcz chorobliwie układaną fryzurę. Wolnym krokiem zaczął iść w kierunku uliczki, która prowadziła na zaglądał do środka restauracji, która posiadała wielkie, postawione praktycznie na każdej ścianie szyby. Restauracja była doskonale oświetlona ciepłym, lekko złotym światłem, który pięknie się komponował z ciemno-zielonymi akcentami w środku. Dwa piętra restauracji, której samo oglądanie wywoływało przyjemny skurcz w dalej, wchodząc na parking pełen różnej maści samochodów. Od Mercedesów, po BMW i Audi. Głównie Audi. Marka równie popularna, co próżna. Przyciągała specyficzną maść klientów, prowadzących samochód jedną dłonią na samym szczycie kierownicy, w okropnych, opływowych okularach przeciwsłonecznych. Jeżeli ktoś nie miał wyobraźni, zawsze wybierał Audi. Nie ważne, że konkurencja ma lepsze samochody. Zawsze tam przyczaiły się dwie nowe Alfy Romeo, Giulia i Stelvio. Alfy Romeo były kupowane przez innych ludzi. Po prostu innych, intrygujących, co było doskonale widoczne. Zaskoczyła go obecność Saaba Turbo z pierwszych lat produkcji. Saabami jeździli ludzie, obok których samo przebywanie było go niebieski Lexus IS300, który zasłaniał czarnego Civica Type-R, te samochody nagle zaczęły wydawać mu się dziwnie już je gdzieś się i podszedł do okiennic, żeby zajrzeć do znajomej wszystko i postanowił wejść do jej pięknego wnętrza. Od obsługi dowiedział się, że nie mają już wolnych stolików. Wszystkie są używane. Zero miejsc moment nieuwagi, spowodowany problemem przy jednym z miejsc i wkradł się dalej, wchodząc na piętro. Przystanął przy obręczy i przesunął wzrokiem po wszystkich zgromadzonych tym razem, bardzo nieprzyjemny krokiem podszedł do stolika, który przykuł jego uwagę od pierwszego momentu. Znał osobę, która jeździła tym Lexusem. Wszystko się ze sobą osoba też go rozpoznała, przerywając posiłek w Ways... jak miło. - Radosław nie mógł ukryć satysfakcji ze swojego znaleziska. - Młody adept zespołu, jak mniemam?Telefon Radosława złapał sygnał Wi-Fi, mogąc w końcu wysłać później na stoliku za wibrował czyiś chyba do Ciebie. - Rzucił członek Mysterious spojrzał niżej, na prawo, na kobietę ukrywającą się pod gęstą zasłoną z pięknych faktura była dziwnie podejrzana, podobnie jak budowa rąk, odsłoniętych dzięki bardzo modnym zestawie, który właśnie nosiła. Bez ramiączek i spodem, kończącym się nad oka zauważył nadawcę wzrok natychmiast przesunął się na kobietę, która nadal jej nie Lexus, jego końcu odsłoniła swoją głowę, wraz z przybierającymi we łzy kobietą z Hondy była co tu zaszło, raczej nie powinno mnie dotyczyć. - Radosław nadal parł przed siebie. - Ale chciałbym usłyszeć to trudne. Trudniejsze, niż Ferdinand kiedyś śpiewał "No, you girls never know". Tak jest teraz z to jest mój opiekun. Pomógł mi z pewnymi rzeczami i... obiecałam mu, że tak to będzie nie mówiłaś, że się zakochujesz w kimś innym. - Rzucił nagle, wtrącając się do dyskusji. - Bo zakochujesz, widziałem to po twoim zachowaniu, ale sądziłem, że tylko coś Ci się wydawało, jak - Radosław starał się wszystko, żeby życie Alicji lepiej się ułożyło, po tym, jak jej rodzina się rozpadła. Siostra wyjechała, brat wyjechał, została sama w wielkim domu, z ojcem, który przysyłał jej pieniądze ze ile wy macie lat...?-Ja? Mam dwadzieścia siedem, Alicja dwadzieścia trzy?! - Odwrócił głowę do niej. - Jesteś pięć lat starsza i umawiałaś się z osiemnastolatkiem...?!-Umawiałaś się z nim... no nieźle. - Skwitował, rzucając sztućce na talerz. - Po mnie to wszystko, nie zostanę tutaj ani chwili dłużej. Cenię sobie szczerość, ale toksyczne związki mnie nie interesują. - Wstał, zapinając swoją marynarkę. - Wiedziałem, żeby się w to tak głęboko nie pakować. Wiedziałem, że twoja dusza jest... zbyt wolna, żeby ją zniewalać związkiem. Miłego po prostu?! - Krzyknęła, ocierając wilgotne tak po prostu. Przykro mi... życie toczy się dalej. - Postał jeszcze chwilę, po czym sam na spojrzała mu w oczy. Na chwilę, bo dłużej nie mogła. Ból, jaki odczuwała, był zbyt - Rzuciła, wybiegając z później usłyszał, jak UFO z piskiem opon opuszcza został krokiem wyszedł, nim pojawił się kelner z pretensjami o teraz sporo czasu na myślenie, co dalej?Zadawał sobie to pytanie resztę zaparkowała na parkingu, oczekując przybycia znajomej z samochodu i oparli się o jego tył, obserwując miasto, śpiące w oddali. Ciepło silnika delikatnie muskało ich po ubraniach, co było bardzo jest takie... dziwne. - Rzuciła. - Jednego dnia jesteś w Anglii, odpierając kolejne ataki od rasistowskich kolegów. Drugiego dnia w Polskich górach, całując się z Kierowcą ze ścigantem... - Sprostował, obejmując jedno... widzę w tobie potencjał... - zbliżyła się do pocałunku. - ... zauważyli, jak na parking po cichu wtoczył się jeden, a długimi, prosto w małą parę za nią zmrużyła wzrok, łapiąc haust powietrza w spodziewał się nieco innego widoku, a ten go zaniepokoił. Jedyne, co przysunęło się mu na myśl po trzech szybkich sekundach, zaniepokoiło go jeszcze ona to naprawdę nie ruszaj się. - Poleciła mu ciemnego sedana Opla wysiadł wysoki, barczysty mężczyzna. Ramiona miał wielkie jak piłki do koszykówki, nogi jeszcze większe. Długość nogawki mogła wynosić ponad dziewięćdziesiąt centymetrów. Był jak wielka stopa w ludzkiej za nią nieoznakowane BMW z zdał sobie sprawę, że to będzie najdłuższa noc w jego w tym pokoju jakieś trzy godziny. Trzy, długie godziny. Jego zegar biologiczny wskazywał na wpół do drugiej, choć mogło minąć dużo więcej, lub nieznacznie mniej. Pierwszą godzinę się bał. Był tylko osiemnastolatkiem, zatrzymanym przez Wojsko. Drugą godzinę szukał odpowiedzi, których było za dużo, więc dał sobie z nimi spokój. Trzecią godzinę rozmyślał nad dwiema sprawami. Pierwszą był Radosław, który nie przyjechał na czas. Coś się stało i on o tym bardzo dobrze wiedział. Drugą sprawą była sobie Toyotę, z którą ścigał się na drodze kalkulacje, kilka domysłów i widział jego twarz musiał widzieć ktoś inny, żeby dać mu cynk, kim droga do Ridge Chasera z Autogun. Radosław pełnił funkcję niego została wysłana ze sobą współgrało i miało realny sens. Teraz, żeby odpowiedzieć na wiadomość, musiał wydostać się z pokoju przed świtem. Inaczej będzie raczej pewnym, że spędzi w tym miejscu większą część pokój był tak biednie urządzony, że nie posiadał nawet krzesła. Siedział na podłodze, pod ścianą. Trzy godziny pewnie zajęło przesłuchanie Diany, bo kto by chciał badać przeszłość nastolatka bez kartoteki? Był czysty jak łza, przynajmniej dla organów osoby, które miały z nim poważny dla osób końcu, do pokoju wszedł ten sam żołnierz, który go aresztował. Wysoki i barczysty jak wielka stopa. Postawił dwa krzesła naprzeciwko siebie i gestem dłoni wskazał na to przed nim. Nikodem wstał, podszedł i na wzrok, którą sam zapoczątkował. Żandarm miał oczy Diany albo to Diana miała oczy jego. Piękne i urzekające, które mogły się w ułamku sekundy stać puszką pandory, pełną wszelkiego rodzaju okropieństw, jakie się mogą zaraz boisz się patrzeć w czyjeś oczy. - Rzucił po dłuższej oczu można dowiedzieć się nie znam do końca powodu mojej obecności położył dłonie na kolanach, wypuszczając haust powietrza, jakby mu ulżyło. Lecz potem wziął głęboki wdech, raczej osoba zapowiedziała nam, że moja córka, z którą miałeś okazję obcować, porusza się w niebezpiecznym jestem o kogoś, kto jest niezrównoważony za kierownicą. Nagranie z monitoringu miejskiego niejako to też, że uratowałem pańską mnie fakt, że ów osoba opisała Pana, jako człowieka nihilistę, nieliczącego się z losem innych. Pnie się pan na szczyt, po nitce do kłębka, często idąc na się pan w nielegalnych wyścigach, w nocy, w naszych - Nie zaprzeczył, bo i po co?-Jaki w tym jest cel?-To sprawa Diana dobrze się czuje?-Na pewno nie zaprzecza Pan, że jej samopoczucie mogłoby być lepsze?-To ja tutaj zadaję jedno już pan widać, wystarczająco Cię ono naprowadziło. - Przeszedł na są formą radzenia sobie z czym?-Po wydarzeniach z tym?-Mój przyjaciel kiedyś... w czerwcu. Zrobił bardzo duży błąd, biorąc udział w wyścigu z niewłaściwą osobą. To krucjata, zemsta, próba przywrócenia... honoru?Żandarm resztek. - Nikodem córka wspomniała, że jesteś bardzo zdeterminowany. Postrzegasz ją jako osobę, której nigdy nie - zawahał Syk wentylatora w drugą kobietą w moim życiu. Pierwszą była matka, która zostawiła mojego ojca... i próbowała nas puścić z torbami. Jakaś zabawna forma pozbycia się nas z miejsca zamieszkania. Przesyt kontaktem bezpośrednim, czysta - Zastanowił nic niewarta. Dla mnie już nic. Ojciec mnie wychował na takiego, jakim jestem. Ona tam gdzieś była, faktycznie. Czasami mnie nauczyła mnożenia, poszła na spacer, na lody, do parku, jednak cały czas miałem wrażenie, że ona jest jedyną osobą, która pokazała mi kobiecą stronę życia. Miałem koleżanki, przyjaciółki... ale żadna nie była tak blisko, jak pańska oczach żandarma zrodził się błysk. Spodobało mu się to pewnym sensie, jestem Ci wdzięczny, że uratowałeś Dianę przed tą bandą dzikusów. Bielska policja jest żałosna. Jej czas reakcji...Nikodem matka dała nam cynk, że jesteś telefonów. Sprawdziła dokładnie to, co robisz i z kim. Prawdopodobnie porwałeś moją córkę z klubu nocnego, do którego poszła z ale nie jak człowiek niezrównoważony. Każdy jest niebezpieczny, jeżeli tylko będzie tego mnie usprawiedliwia?-Zacznijmy od tego, że to, co wydaje Ci się za stosowne, jest bardzo niepożądane w naszym środowisku. Miałeś pecha, pierwszy raz… - naprawdę był ogromny. Ludzki, ale jednak posiadał coś, czego nie widywało się codziennie. Gdzie takich hodują? Nikodem starał się go nie obserwować, lecz nie mógł. Żandarm zasłaniał praktycznie cały jego światopogląd. W głowie też go było Sprawa honoru?-W wojsku mówią pewnie na to „Nigdy nierozwiązane”. Te wakacje to zagadka, która może być nigdy nie rozwiązana, jeżeli teraz się nie lepsze metody, niż robienie sobie wrogów w miejscach, w których można zginąć. Żeby być efektywnym, trzeba trzymać się na uboczu, z dala od centrum jeżeli ten przyjaciel leży teraz w muszą o tym wiedzieć?-Każdy, który zechce i każdy, który mnie co?-To tak, jakby Anglik, grający w futbol amerykański przyjechał do Atlanty, żeby rozstawiać po kątach rodowitych Amerykanów i uczyć ich grać w sport, który znają najlepiej. W miejscu, w którym żyli od Ty teraz jesteś takim Amerykaninem, którego rozstawiają po kątach. Anglik zaszedł za daleko ze swoją determinacją, powodując… prawie śmiertelny wypadek, więc Ty zamierzasz się zemścić… ale…-Ale…?-Ale to przyciągnęło jeszcze większą ilość Anglików, którzy chcą się sprawdzić, albo podnieść milczał przez dłuższą Nic nie usprawiedliwia przed łamaniem przepisów ruchu przepisów? – Zaciął się w córka mówiła o tobie w samych superlatywach. Na początku nie chciałem być humanitarny, ale mnie zmusiła. Wyglądało jak Syndrom Sztokholmski. Porwana przez… w miarę przystojnego nastolatka w jej tylko przepisów?-Ona nie chce stąd wyjść, bez Ciebie, Nikodema rozbłysły, kiedy usłyszał swoje ustaliliśmy ze śledczymi, że moja córka zastała w klubie starych znajomych, którzy wyciągnęli ją do miasta. Sprawy się skomplikowały, co doprowadziło do wtargnięcia w samo centrum wojny między piłkarskie, pełne kiboli, kontra teamy jako że się zamartwiałeś, szukałeś jej całą godzinę i cudem tak chyba właśnie uśmiechnął się kącikiem ust. - Co do matki...Nikodem podniósł się nie martwić. Aspirujący politycy nienawidzą biurokracji, której i tak mają za dużo. Nie będzie chciała złego PRu, więc nie nagłośnimy bohater. - Skwitował sobie takich ze mnie z więcej z odwrócił on się samochód będzie pod ją. Po co miałbym Cię dłużej trzymać? Dla biurokracji? Wiem już wystarczająco będę mógł się z nią widywać?Żandarm wstał, wziął swoje krzesło ze sobą i odwrócił się w kierunku nadal bystry. To się albo dziedziczy, albo nabywa. Jeżeli to pierwsze, to uściśnij dłoń swojego ojca. Jeżeli to drugie, to wolę nie wiedzieć, gdzie będziesz w tych słowach się wyłączył. Drzwi zostały zastał Bielsko około czwartej nad ranem. Niebo było granatowe, pokryte szarą smugą nocnych chmur. Ulice rozświetlało bursztynowe światło starych latarni, nadając im urok jak ze starej pocztówki. Byli w jakimś urzędzie. Zewnętrzne ściany wyglądały jak stara kamienica, środek jak szkoła do siebie nie pasowało, ale dla wojska liczyła się faktycznie stała pod budynkiem. Czekał przy niej jakiś mężczyzna, który najprawdopodobniej kończył swoją nocną zmianę. Spojrzał na Nikodema. Westchnął i kiwnął głową, przechodząc obok w środku. - kiwnął mu geście podziękowania. Pewnie chodziło o kluczyki, dokumenty i całą i samo czerwona, tak samo wszystko, wraz z bólem głowy, wypełnioną tysiącem różnych drzwi kierowcy i się intensywną woń kwiatów, tytoniu i przy niej palił, ktoś przy niej pił. Perfumowała się głowę do środka i zauważył ją, siedzącą na miejscu się zaśmiał. Na początku ironicznie, lecz potem z przyjemności. Wsiadł do środka i spojrzał na twój ojciec wie? - Nikodem odwrócił głowę do lusterka po się.„Jesteś bystry”Silnik ryknął swoimi czteroma cylindrami. Świata podniosły się. Wrzucił jedynkę i odwrócił głowę na konsolę nie problem. - ruszył, starając się złapać świt. Tekst piosenki: Otwieram wino Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Popatrz jak wszystko szybko się zmienia Coś jest, a później tego nie ma Człowiek jest tylko sumą oddechów Więc nie mów mi, że jest jakiś sposób Chciałbym coś wiedzieć teraz na pewno To moja udręka, to jej sedno Wiem tylko, że wszystko się zmienia Coś jest, a później tego nie ma To nie ściema Każda historia ma swój dylemat Ma swój początek i koniec jak poemat Nowy temat Kreci i nęci, a później umiera Nic nie trwa wiecznie Niebezpiecznie jest wierzyć w to, że coś trwa wiecznie Dobre momenty, jak fotografie Zbieram w swej głowie jak w starej szafie I tak płynie czas, nie dogania nas W każdym z nas czas zatrzymuje się nie raz Otoczeni sprzętem, upaleni skrętem Nagrywamy tę piosenkę Łączymy style, mieszamy gatunki Jak na imprezie trunki Robimy miksa, zlewamy w jedną całość Dub, reggae, hip-hop, warszawski folk, forma czysta Rymów wielka rzeka jak Wisła Płynie dzisiaj na Tarchominie Wiesz kto rymuje? Niedługo będziesz znał dobrze moje imię Jestem jak powódź po ostrej zimie Jak śnieg w pędzącej lawinie Jak nowy film w starym kinie Voo-dang sound system nigdy nie zginie Otwieram wino ze swoją dziewczyną Chciałbym żeby ten czas nie przeminął Otwieram wino ze swoją dziewczyną Chciałbym żeby ten czas nie przeminął Nigdy nie przeminął, nigdy nie przeminął Otwieram wino ze swoją dziewczyną Chciałbym żeby ten czas nie przeminął Otwieram wino ze swoją dziewczyną Chciałbym żeby ten czas nie przeminął Nigdy nie przeminął, nigdy nie przeminął Chciałbym zatrzymać czas, kiedy patrzę na nią Zatrzymać świat, który chce na chwilę kraść Zawsze tanio sprzedać coś Patrzę na nią teraz, bo Mam szczęście, mam coś, czego teraz chcą Wszyscy, nie chcę być samotny wiesz, pieprze ich styl Pieprzę najlepsze listy Nie chcę być tam nawet Nie chcę wyjść na krawędź jak oni Też chcę mieć coś extra, ale nie chcę gonić, wiesz Mam swoją niunię i otwieram wino z nią Robię co umiem, mam co lubię, mam miłość z nią I wiesz, nawet jeśli jutro wszystko zniknie OK, spoko, może szybko przyjdzie Chciałbym naciskać play i stop jak w boom-boxach Jak coś się dobrze klei to chcę tu zostać, wiem Wierzę wciąż, więc jestem ryzykantem, ale Wiem, że ten świat nie jest kiddyland’em ej Nie ufam tym co mówią Czas to pieniądz najpierw Coś cenią, później Twarz swą zmienią, znam ich Tracą chwile, myślą że są twardzi Czas przeminie, znów wrócimy na tarczy Znów myślimy jak tamci, znów Czas przeminął Dziś jestem starszy, mam coś w garści Ty znasz epilog Boże, chciałbym zatrzymać czas tyle razy w życiu Nie wiesz czego chcę teraz? Bez kitu! Otwieram wino ze swoją dziewczyną Chciałbym żeby ten czas nie przeminął Otwieram wino ze swoją dziewczyną Chciałbym żeby ten czas nie przeminął Nigdy nie przeminął, nigdy nie przeminął Otwieram wino ze swoją dziewczyną Chciałbym żeby ten czas nie przeminął Otwieram wino ze swoją dziewczyną Chciałbym żeby ten czas nie przeminął Nigdy nie przeminął, nigdy nie przeminął Look how everything changes quickly There is something, and then it is gone Man is just the sum of breaths So do not tell me there is a way I would like to know something for sure now It's my torment, it's her point I only know that everything changes There is something, and then it is gone It's not a fake Every story has its dilemma It has its beginning and end as a poem A new topic Kreci and luring, and then he dies Nothing lasts forever It is dangerous to believe that that something lasts forever Good moments, like photos I collect in my head like in an old wardrobe And so time flows, does not catch up with us In each of us time stops more than once Surrounded by equipment, burned with a twist We're recording this song We combine styles, mix species At the party, drinks We make a mix, we sink into one whole Dub, reggae, hip-hop, Warsaw folk, pure form Rhymów is a big river like Wisła It flows today on Tarchomin Do you know who rhymes? Soon you will know my name well I am like a flood after a severe winter Like snow in a speeding avalanche Like a new movie in an old cinema The Voo-dang sound system will never be lost I'm opening a wine with my girlfriend I would like this time not to pass I'm opening a wine with my girlfriend I would like this time not to pass It never went away, never passed away I'm opening a wine with my girlfriend I would like this time not to pass I'm opening a wine with my girlfriend I would like this time not to pass It never went away, never passed away I would like to stop the time when I look at her Stop the world that he wants to steal for a moment Always sell something cheap I look at her now, because I'm lucky, now I have something they want Everyone, I do not want to be lonely, you know, fuck their style Fuck the best letters I do not want to be there even I do not want to go to the edge like them I want to have something extra too, but I do not want to chase, you know I have my twinge and open wine with her I do what I can, I have what I like, I have love with her And you know, even if tomorrow everything will disappear OK, cool, maybe he'll come quickly I would like to press play and stop like in boom-boxes If something glues well I want to stay here, I know I believe still, so I am a risk taker, but I know this world is not kiddyland ej I do not trust what they say Time is money first They value something later They will change their face, I know them They lose their time, think they are tough Time will pass, we will return to the shield again We think again like those again Time has passed Today I am older, I have something in hand You know the epilogue God, I would like to stop time so many times in my life You do not know what I want now? No putty! I'm opening a wine with my girlfriend I would like this time not to pass I'm opening a wine with my girlfriend I would like this time not to pass It never went away, never passed away I'm opening a wine with my girlfriend I would like this time not to pass I'm opening a wine with my girlfriend I would like this time not to pass It never went away, never passed away Pobierz PDF Kup podkład MP3 Słuchaj na YouTube Teledysk Informacje Jedna z najpopularniejszych piosenek Sidneya Polaka, która ukazała się na jego debiutanckim albumie w 2004 roku. Autorem tekstu i zarazem wykonawcą piosenki jest Sidney Polak, który skomponował muzykę wraz z raperem Pezetem. Słowa: POLAK JAROSŁAW MAREK, KAPLIŃSKI JAN PAWEŁ Muzyka: POLAK JAROSŁAW MAREK Rok wydania: 2004 Płyta: Sidney Polak Ostatnio zaśpiewali Inne piosenki Sidney Polak (1) 1 0 komentarzy Brak komentarzy

nic nie trwa wiecznie niebezpiecznie tekst